No i już minęła depresja pourlopowa . Trzeba zacząć spłacać kartę kredytową i zacząć myśleć co w następnym sezonie , a na razie spróbujemy z Anulą troszkę Wam napisać i pokazać , gdzie byliśmy i co widzieliśmy . Mam nadzieję , że się spodoba .
Dzień 1.
Spotkanie pod katedrą o 7.oo , uczestniczymy w mszy, następnie krótkie spotkanie z ks.biskupem , poświęcenie motocykli, parę fotek , telewizja , wywiady , autografy i ruszamy. Pierwszy etap to Baneux ( Banu) w Belgii i prawie 850 km do przejechania. Ta część naszej wyprawy to pielgrzymka.Ruszamy w 6 motocykli i 2 auta. na motorkach Seba i Ewa, Robert , Marek , Andrzej , Witek i My , w autach Krzysiek i nasz przywódca duchowy ks. profesor Wiesiu Dyk i w drugim aucie Paweł i Agnieszka . Za Berlinem zaczyna kropić i tak jest przez kilkadziesiąt kilometrów. Niemieckie autostrady każdy zna- są super i za free. Dzień właściwie bez historii , jazda 200 km - postój , tankowanie i dzida i tak do wieczora. Żadnych przygód, widoki to pola i wiatraki więc ? Na miejscu jesteśmy póżnym wieczorkiem, mieszkamy w jakimś domu pilgrzymkowym , pierwsze spotkanie integracyjne , po driniu i spać , bo rano ruszamy dalej.
A tu parę fotek :
http://picasaweb.google.pl/sjakimiec/Wy ... tugaliaCz1#
Dzień 2 .
Jedziemy do Francji.Krótka motocyklowa msza , śniadanko i ruszamy. Na ten dzień zaplanowaliśmy dojechać szybko do Orleanu i dalej jadąc na nocleg do Tours zobaczyć zamki nad Loarą. Okazało się , że to nie takie proste.Postanowiliśmy omijać drogi płatne , by kasę wydać na przyjemności i coś zobaczyć . Szło dobrze do Paryża, tam na obwodnicach przywitały nas korki i się zaczęło. Zobaczyliśmy to o czym mówił Yaro. Niesamowite wyczyny kierowców motocykli i skuterów między samochodami. To trudno opisać , to trzeba zobaczyć i przeżyć . Decyzja , zostawiamy auta , wyjeżdżamy z korków i spotykamy się za miastem. GPS-y pokazujące każdy inną trasę , wjazd na płatną , nawrót przed bramkami i totalny chaos , który udało się opanować po kilku godzinach. Obejżeliśmy z motorków pokazy lotnicze ( przy okazji ) i ruszyliśmy dalej zostawiając za plecami zakorkowany Paryż do którego wjeżdżaliśmy dwa razy z północy i południa a co ! Jak już wyjechaliśmy na prostą i znów zaczęło iść dobrze, zniknął nam z oczu Marek , a z jego tylnego koła powietrze. Naprawa na drodze , upływający czas i zamki mogliśmy podziwiać z daleka i nocą. Na nocleg zajechaliśmy bardzo póżno , hostel marnej jakości ale spotkanie integracyjne zaliczone , kolacyjka i spać . Z objazdami nakręcone prawie 700 km. , a rano dalej . Cdn.
http://picasaweb.google.pl/sjakimiec/02#
[ Dodano: Czw Paź 07, 2010 ]
Dzień 3. i 4 ?
Pobudka , śniadanko i ruszamy dalej. Wieczorkiem byliśmy na piwku w pobliskim pubie , więc by zobaczyć kawałek miasta , robimy sobie rundkę po okolicznych uliczkach. Ładnie i inaczej niż u nas. Dalej już droga. Ruszamy w kierunku Bordeaux ( Bordo ). Wjeżdżamy do miasta na popas i krótki odpoczynek. Parkujemy maszyny na pięknym pasażu nad rzeką . Wizyta w kawiarni , pyszne lody i spacerek po promenadzie.Pogoda dopisuje , jest cieplutko , termo ciuchy schowane w bagaż i chce się żyć. Póżniej krótka wizyta na starym mieście i pod piękną katedrą. Spotykamy tam dziewczyny a Warszawy ( wolontariuszki ).Kilka miłych zdań , jak dobrze spotkać rodaka tak daleko od domu. Ruszamy dalej , bo do przejechania jeszcze sporo kilometrów. Do San Sebastian dojeżdżamy po zmroku. Do miasta prowadzi zajefajna droga pełna winkli , tylko pózna pora nie daje radości , a raczej zmusza do zwiększonej koncentracji. Przez drzewa wyłania się pięknie rozświetlone i położone miasto nad oceanem. Podświetlone wysepki robią wrażenie. Jakby malował to Disney ( słowa Fazika - miał rację ). Gps nie czyta adresu , więc mamy problem ze znalezieniem hostelu. Kilka okrążeń nadmorskiej dzielnicy , jazda pod prąd i na zakazach i wreszcie zdesperowani wjeżdżamy na zamknięty parking przed komendą policji , czym wywołujemy spore poruszenie i konsternację. Jest ok 23.oo . Na szczęście Seba wyjmując swoją legitymację służbową uspokaja hiszpanów , dogadujemy się i dostajemy eskortę . Jesteśmy na miejscu. Wiedząc , że rano ruszymy dalej , nikt nie idzie spać , tylko ruszamy w miasto. Jest naprawdę piękne. To taka hiszpańska perła północnego wybrzeża. POLECAMY
Pózniej jeszcze chwile integracji i .... ? Chyba ciut niektórzy wyluzowali , bo rano nie można było kontynuować podróży i jedyna słuszna decyzja - zostajemy. Jakoś nikogo to nie zmartwiło , bo po 3 dniach pedałowania należał się odpoczynek . Ruszyliśmy w miasto zobaczyć je za dnia. Było warto.
A to widziała Anula :
http://picasaweb.google.pl/sjakimiec/03#